środa, 29 maja 2013

Cynamonowe rollsy z 1976 roku i trzy garści migawek.

 




Miękkie, drożdżowe, pozawijane bułeczki z maślano-cynamonowym nadzieniem oraz zwieńczone truflowym lukrem. Znane prawie wszystkim z nas, lecz te w innym wydaniu, z przepisu odgrzebanego przez pewną mamę, pewnej mojej jednej z ulubionych blogerek.
Przyrządziłam je mojej kochanej, obchodzącej 26 swoje święto (spóźnione o jeden dzień z pewnych przyczyn).

Cynamonowe rollsy z 1976 roku
przepis zmodyfikowany na podstawie (klik)

szklanka mleka
1/2 szklanki cukru
szczypta soli
 
zaczyn:
30g świeżych drożdży lub 4 1/2 łyżeczki suszonych
łyżeczka cukru
łyżka mąki pszennej
szklanka ciepłej wody (nie gorącej, bo nie chcemy zabić drożdży :))
2 jajka w pokojowej temperaturze

oraz:
6-7 szklanek mąki pszennej (niecałą szklankę zastąp mąką pełnoziarnistą)
4 łyżki masła, stopionego

nadzienie:
1/2 szklanki masła, stopionego
szklanka (lub odrobinę więcej) trzcinowego cukru
3 łyżeczki cynamonu

lukier:
4 łyżki gorącego mleka
2 łyżki likieru truflowego
2 szklanki cukru pudru

Mleko podgrzej z cukrem i solą, a następnie lekko ostudź. Drożdze rozpuść z cukrem i mąką w wodzie, dodaj jajka i wymieszaj trzepaczką, odstaw na 10 minut. Po tym czasie połącz ze słodkim mlekiem.
Mąkę przesiej do miski i stopniowo łącz z roztworem drożdżowym. Na początku mieszaj ciasto łyżką bądź trzepaczką, kolejno, aż zacznie robić się coraz gęstsze wraz z ilością dodawanej mąki, wyrabiaj rękoma. Przed ostatnią szklanką mąki dodaj masło, wyrób oraz resztę mąki. Czas wyrabiania powinien przekroczyć 10 minut. Ciasto powinno być elastyczne, miękkie oraz nie kleić się do rąk. Odłóż je pod przykryciem w ciepłe miejsce na 1-1,5 h.
Następnie podziel na dwie części, każdą rozwałkuj na prostokąt, posmaruj masłem, oraz posyp wymieszanym cukrem z cynamonem. Zwiń i potnij nożem na 4 cm kawałki. Wyłóż w 2 centymetrowych odstępach na blaszkę wyłożoną papierem do pieczenia. (Nie podaję wielkości prostokąta, gdyż myślę, że mało kto odmierza linijką :)). Odstaw na pół godziny.
Piecz w piekarniku rozgrzanym do 200 stopni przez 15-20 minut. Wystudzone udekoruj lukrem (aby przygotować lukier wymieszaj dokładnie wszystkie składniki).

Podawaj na ciepło z serkiem lub na zimno bez dodatków.


*Z pozostałych końcówek zawijasa też możesz zrobić rollsy. Ja swoje upiekłam w silikonowych forkach do muffinów.
** Do lukru zamiast likieru (jeśli jakiegokolwiek nie posiadasz) użyj masła, choć nutka alkoholu do tych bułeczek jest idealna.


................................................................................





Wreszcie uciekłam.
Uciekłam do miejsca, które napełnia spokojem i szczęściem.
Droga z Wrocławia do MMMM to setki kilometrów, bez postoju się nie obeszło, tym razem obok stacji było sympatyczne mini zoo, które było czuć już z daleka.
Króliczki, osioł, który nie miał ochoty na ukazywanie swojego wizerunku w całości, koń i białe gołębie, zgłodniałe, wodzące wzrokiem za końcówką bułki z parówką i wylatującym keczupem mojej siostry.
Jak ktoś nie lubi podróży to ma do wyboru dwie opcje:
pierwsza - odlecieć do krainy snów
druga - podziwiać krajobraz, zmieniającą się pogodę i jeśli samochód nie jedzie 150 km/h, robić zdjęcia.
Wybrałam drugą, z braku ciszy, bo jestem delikatną osóbką, wrażliwą na jakikolwiek hałas i nie udało mi się zasnąć.







Kolejnego dnia,
obudzona wcześnie rano (przestawiłam się na tryb nocny kilka dni temu, więc ciężko było), postawiona na nogi przez cappuccino i grillowanego rollsa z mascarpone, ruszyłam z rodzinką na targ. Planowałam kilogramy rabarbaru, dziesiątki wiejskich jajek, świeże zioła, coś w doniczce, wiejski twaróg, ryby świeże i wędzone, naczynia i sztućce ze staroci, pęczki szpinaku, udało się.
Piszę do Was, a za mną pachnie smażąca się konfitura rabarbarowa z nutką cynamonu z przepisu z 1955 roku, do której co chwila zaglądam i usuwam z niej różową pianę oraz stygnąca tarta na spodzie cappucino z nutellowym brownie. Obmyślam jakby tu zakonserwować potężny worek mięty, kiedy wyrośnie mi pierwszy pomidorek koktajlowy i co zjem jutro na śniadanie.



Niedługie spacery po plaży, kupowanie znaczka i wysyłanie listu, różowy zachód słońca, złotowłosy pies u boku, dźwięki Meli Koteluk, noce w kuchni, plany kulinarne na każdy dzień, tysiące pomysłów, podróżniczo-kulinarne książki, lustrzankowe migawki (wreszcie!).
Proces odnawiania siebie, oczyszczania, remontowania uważam za rozpoczęty.

Pozdrawiam,
[muffinka.]

7 komentarzy:

Bazyliowy Mus pisze...

piękne te zdjęcia!

Unknown pisze...

Wyglądają pysznie. A jak pięknie się mieszczą do pojemniczka na drugie śniadanie!

Maggie pisze...

Podroze lubie, ale samochodow nie - to chyba jakas wersja klaustrofobii polaczonej z choroba lokomocyjna...
Za to twoje zdjecia lubie bardzo. I taka cynamonowa buleczke tez bym polubila, gdyby nagle zmaterializowala sie obok mnie.

Dasia pisze...

Takich mi potrzeba :D

zufik pisze...

Wyglądają na leciutkie i pachnie aż tu u mnie!!:) jeszcze nie piekłam, chyba zapiszę ten przepis..jeśli zrobię dam znać:)

Unknown pisze...

Boooziu te cynamonóweczki wyglądają...ah aż ślinka cieknie- wspaniale !

Karolina Kopa pisze...

Na jakiej funkcji piekarnika je upiekłaś? :)

.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...